14. kolejka
Dzisiejszy opis będzie miał charakter optymistyczny. Fakt, przegraliśmy 3-1, z do tego zostały nam tylko matematyczne szanse na mistrza, ale mimo wszystko, dało się zauważyć postęp w naszej grze.
Tak się złożyło, że mecz w ostatniej kolejce, z LZS Sobiałkowo, okazał się dla nas spotkaniem sezonu. Przy ewentualnej wygranej, mogliśmy się do nich zbliżyć na 3 punkty i do tego w play offach spotkać się z nimi jeszcze raz. Mimo takiego ciężaru gatunkowego, pierwszy raz w tym sezonie borykaliśmy się z kłopotami kadrowymi. Mianowicie, jak już sędziowie wzywali na boisko, nas było 10ciu, jeden w szatni się przebierał, a dwóch było dopiero w drodze. W tej sytuacji w pierwszym składzie zagrał na pozycji defensywnego pomocnika Arturo (z reguły rezerwowy). Na początku grał trochę niepewnie, ale z czasem pokazywał się z coraz lepszej strony. Debiut zaliczył Piotrek i także ten występ zaliczyć należy na plus. Do tego w awaryjnym trybie ściągnęliśmy chudego Chudego, który pozytywnie odpowiedział na wezwanie i jak za dawnych czasów walczył w środku pola. Oprócz nich zagrali: Legia wyjątkowo na bramce (zabrakło obu bramkarzy) przy bramkach bez szans. W obronie oprócz podstawowych Domina i Kuby musieli wystąpić Mały i Paweł. W pomocy szarpał Tomala z Jarkiem (plus Arturo), na skrzydle Daduń i Piter, a w ataku młody Hądza.
Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 0-0. Lider z Sobiałkowa naciskał, ale my też odpowiadaliśmy fajnymi akcjami w ofensywie. Gra na tym etapie była intensywna, momentami ostra (nasz jak zawsze opanowany Domin miał do wyjaśnienia pewne sprawy z rywalami), ale obyło się bez kartek. Wszyscy dawali z siebie maxa, skrzydłowi przeciwników byli bardzo szybcy i często piłki zagrywali za naszą linie obrony (obrońcy nasi musieli się starać i podwajać jak rywal nas wyprzedzał). My raczej na szybkości nie bazowaliśmy, ale kilka razy udało nam się przedrzeć w pole karne i postraszyć rywali.
W drugiej połowie dokonaliśmy dwóch (jedynych) zmian, wspomniany Chudy i Robert na skrzydło wszedł. Spotkanie było wyrównane, Sobiałkowo miało swoje okazje, ale brakowało im skuteczności. Pierwszego gola straciliśmy w kuriozalnej sytuacji. Wybicie z piątki do ch napastnika, który skorzystał z prezentu. Lekko nas to podłamało, lider atakował z coraz większym rozmachem. Jednak nam udało się skutecznie odpowiedzieć, w zamieszaniu po wrzutce w pole karne największym sprytem wykazał się Daduń i doprowadził do wyrównania. Chcieliśmy pójść za ciosem, ale Sobiałkowo bardzo szybko nas skontrowało. Wrzutka w pole karne, Kuba nie zdążył za rywalem i mamy 2-1. Od tego momentu, to my zyskaliśmy przewagę, wrzucaliśmy piłkę w obręb 16tki, próbowaliśmy strzałów z zza pola karnego, ale gracze z sąsiedniej gminy dobrze się bronili. Mieli też szczęście np przy wolnym Dadunia, który trafił w słupek (zapomniałem dodać, że my tez mieliśmy farta m. in. w 1. połowie, wrzutka wzdłuż linii bramkowej i napastnik rywala spóźnił się ze strzałem). Mimo tego że mocno naciskaliśmy, musieliśmy uważać na groźne kontry. W ostatnich minutach zaczęliśmy grać bardzo ofensywnie, co się na nas zemściło i w doliczonym czasie gry dostaliśmy z karnego na 3-1 .
Tak jak wspomniałem, wynik słaby, praktycznie utrata szans na mistrzostwo, ale jest światełko w tunelu. Mimo tego, że zabrakło 4 – 5 podstawowych zawodników toczyliśmy wyrównaną grę z aktualnie najlepszą ekipą z naszej ligi. Jak wspomniał Legia po meczu, brakuje nam tej pewności siebie, która wcześniej pozwalała nam odrabiać straty. Jednak jeżeli widać, że wszyscy się angażują, nikt nie przechodzi obok meczu, to mimo niekorzystnego wyniku, można wychwycić kilka pozytywów (np. postawa Artura, który został rzucony na ,,głęboką wodę,,, debiut Piotrka, który przed sezonem deklarował, że pomoże nam właśnie w takiej sytuacji jak teraz i słowa dotrzymał, do tego dobra gra, powrót Chudego, który przejął środek pola, Legia ,,awaryjny bramkarz”, Daduń kolejny mecz w którym ciągnie drużynę. A niech tam wymienię wszystkich i pominę błędy, które popełniali. W ataku Hądza, który jak nie dostawał podań to schodził do środka rozegrać, niezmordowany Tomala, najostrzej grający, ale też chyba z największą wydolnością w naszym zespole. W pomocy Jaro, zawsze grający do końca (kontuzja w ostatniej minucie jak nie odpuścił stykowej piłki). W obronie Mały wygrał większość główek, Paweł, który jak musieliśmy gonić wynik starał się zabrać ciężar gry na siebie. Domin, skuteczne wślizgi i dobry duch, który napędzał do szybkiej gry. Jeszcze Kuba, który wślizgiem przerwał akcję po naszym rożnym, która mogła się przemienić w kontrę 5 na 2 (za dobrze już nie pamiętam). No i Robert, który swoimi dryblingami starał się stwarzać przewagę. Ostatnio nie było za bardzo czego chwalić, a teraz uważam że zagraliśmy dobre spotkanie. Wiem, przegraliśmy, wynik mówi sam za siebie, ale mecz mógł się podobać naszym kibicom (np Korasowi :) ) Tylko LZS
Komentarze